Dzieci trzeba wychowywać, a nie hodować
Doktor psychologii, profesor Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. M. Łomonosowa Julia Gippenrejter wie co trzeba zrobić, aby dzieci i ich rodzice byli szczęśliwi.

Swoim nieocenionym doświadczeniem Julia Gippenrejter dzieli się w książkach, wykładach, publikacjach i na szkoleniach. Odebraliśmy 17 wypowiedzi doświadczonego rosyjskiego psychologa, które pomogą zrozumieć nasze dzieci.
O wychowaniu
- Wychowanie dziecka nie jest tresurą. Rodzice są nie po to, aby rozwijać u dzieci odruchy warunkowe.
- Nie lubię czasownika "wychowywać". Zbyt często kojarzy się z takimi działaniami jak zmuszać, nakłaniać, wymagać, kontrolować, sprawdzać. Dlatego lepiej powiedzieć nie "wychowuje", a "dba o rozwój". Pomaga rosnąć, żeby dziecko, gdy będzie dorosłe mogło żyć wśród innych ludzi samodzielnie.
- Przypomnij fresk Michała Anioła "Stworzenie Adama". Ręce Boga i człowieka tuż-tuż dotkną się; potężna, muskularna ręka Boga zmierza do wyciągniętej ręki Adama. Dorosły jest nośnikiem wiedzy, mądrości, zasad etyki. I on przekazuje to swojemu dziecku.
- Kiedy dziecko jest dorosłe i może żyć samodzielnie, dorosły powinien rękę odsunąć. Bo ręka dziecka już znalazła swoją własną siłę. To jest indywidualność, osobowość. Nadrzędna misja jest skończona. Wtedy pozostają tylko ich osobiste uczucia do siebie, ich miłość, przyjaźń między rodzicami i dzieckiem.
- Wychowanie — to nie przemoc nad dzieckiem. Każde dziecko ma swój osobisty proces myślenia, swoje tempo rozwoju, wzrostu. Nie wolno nam ingerować w ten proces, tym bardziej ingerować nieostrożnie. To znaczy naruszać go! Rodzice muszą być pomocnikami: to jak z rośliną — trzeba ją żywić, chronić, a nie ciągnąć za czubek, nie spieszyć.
O nieposłuszeństwie

- Nieposłuszeństwo — to jedyne co dziecko może przeciwstawić nieprawidłowemu obchodzeniu się z nim.
- Rozgniewać, aby uzyskać uwagę — to tak bardzo typowe dla dzieci.
- Młodzieżowa moda jest jak ospa wietrzna — wielu wyrostków ją łapie i zostają zarażeni w mniej lub bardziej poważnej formie, a za parę lat sami uśmiechają się, patrząc wstecz na swoje życie. Ale nie daj Boże, żeby rodzice w tym czasie weszli w przewlekły konflikt ze swoim synem lub córką.
- Dyscyplina nie przed, a po nawiązaniu dobrych stosunków i tylko na podstawie ich.
- Twoje dziecko potrzebuje negatywnego doświadczenia, oczywiście jeśli ono nie zagraża jego życiu lub zdrowiu. Pozwól dziecku spotkać się z negatywnymi konsekwencjami swoich działań (lub swojego zaniechania). Tylko wtedy będzie dorastać i zostawać świadomym swoich błędów.
- Dzieci często myślą, że rodzice są twardzi jak kamienie, tylko dlatego, że rodzice nie są przyzwyczajeni do mówienia o sobie. Dlatego tak ważne jest, aby rozmawiać z dzieckiem o tym co czujemy: „Wiesz było mi przykro to słyszeć”. Wniosek zrobi samo. Najważniejsze — być szczerym i nie manipulować jego uczuciami.
O poczuciu własnej wartości
- Samoocena dziecka jest dorównana jego działaniom. „Dobrze się uczę — jestem dobry. Pomagam mamie — jestem dobry”. Dziecko musi dobrze odnosić się do siebie. I jeśli tego nie ma, jeśli „Uczę się źle, mama jest na mnie zła”, to i czuje się bardzo źle.
- Ale dziecko nie może żyć ze złą opinią o sobie, u niego włącza się mechanizm samoratowania. Jak pies szuka leczniczą trawę, nastolatek szuka miejsca, gdzie uzyska akceptację, wsparcie, uznanie. On szuka gdzieś miarodajnej opinii, a od bandyty ona pochodzi, czy od księdza — wszystko mu jedno.
O szkole
- Szkoła jako organizacja nie jest zainteresowana w rozwoju twórczego myślenia i samodzielności dziecka. Jest ona urządzona na przypisanych przez kierownictwo zadaniach, programach, metodach. I wymaga bezwzględnego ich wykonania. W rzeczywistości szkoła jest laboratorium do produkcji ludzi pozbawionych siły woli: uczeń z definicji nie jest swobodny. Jest wykonawcą.
- Gdy dziecko jest do czegoś przymuszane, straszone, gdy nauczycielka mówi: "Nie przejdziesz do następnej klasy" lub "Wszyscy nauczyli się, a ty dlaczego jesteś taki głupi?" — w dziecku zaszczepia się strach i poczucie niższości. U niego znika energia, chęć do robienia. Dlatego rodzice muszą dokonać wyboru: stać po stronie szkoły lub po stronie dziecka. Inspirować — oto zadanie dla dorosłych. Jeśli szkoła tego nie robi, to znaczy, że muszą to zrobić rodzice, a przynajmniej pierwsze kroki w tym kierunku. Uwolnić dziecko od przymusu, powiedzieć mu: "nie powinieneś".
- Jedna z uczestniczek moich warsztatów opowiadała, że była wezwana do szkoły i nauczycielka zaczęła strofować jej syna: "Pani syn jest okropny! Co on wyprawia!" Ale ta mama tylko powiedziała: "Wie Pani, bardzo kocham swojego syna!" I nauczycielka umilkła. Jest to jeden wariant odpowiedzi.
- Jest i inny, odwrotny. "Dziękuję, że mi Pani to powiedziała, dostrzegam u Pani gorące pragnienie, aby pomóc mojemu dziecku wydostać się z tej nieprzyjemnej sytuacji. Będę robić to, co Pani mi poleca". Potem przyjść i powiedzieć: "Na pewno zauważyła Pani poprawę i ja też. Jestem pewna, że to dzięki naszym wysiłkom". Nauczyciele to też ludzie. Dla nich czasami ważne jest, aby ich pokrzepić, wesprzeć. Dać do zrozumienia, że ktoś docenia ich pracę i szanuje ją. Ale wartościowanie dziecka pozostaje w końcu zawsze za tobą. Cokolwiek mówisz, ty nadal je kochasz.
- Szkoła — to na pewien czas. A twoje relacje z dzieckiem — na zawsze.