Robot-strażnik pracował tydzień i padł do fontanny
Wszystkie roboty są wyposażone w systemy rozpoznawania twarzy, czujniki podczerwieni i ultradźwiękowe. Ale nawet to nie pomogło biednemu Steve'owi (w skrócie Vehicle Security Enhancement Vehicle) – zaledwie siedem dni po podjęciu służby spadł do sztucznego stawu.
Washington Post donosi, że Steve spadł do wody, wykonując objazd. Ponieważ producenci niefortunnego robota pozycjonowali go jako "uniwersalnego żołnierza", który nigdy się nie męczy i nie traci zainteresowania swoją pracą, publiczność się zbuntowała. Wychodzi na to, że jeszcze za wcześnie zastępować żywych strażników urządzeniami!
Knightscope próbował ocalić twarz za pomocą żartu, mówiąc, że robot tylko chciał trochę się ochłodzić w upale, jak to robią ludzie. Ale złośnicy takiej próby rozwiązania konfliktu nie zaakceptowali. Wtedy służba prasowa firmy nazwała incydent "lokalnym", w którym nie ma nic kryminalnego – przecież robot nikomu nie zaszkodził poza sobą – i obiecała, że w krótkim czasie dostarczy nowego sprawnego strażnika do służby.
Ale aktywiści nie dają za wygraną. Oni przypomnieli o tym, że w tym roku jeden taki robot potrącił dziecko, a inny bez winy aresztował pijanego mężczyznę (choć w Knightscope twierdzą, że ostatni czepiał się do urządzenia, próbując przetestować wszystkie jego funkcje).
Interesująco, jak jednak skończy się to zmaganie? Kto wygra – maszyny czy ludzie?